Baśń, którą napisałam na potrzeby lekcji, pozostawia na pewno sporo do życzenia. Nie chciałam jednak niektórych wątków rozbudowywać, by uczniowie też nie pokusili się o opowieść znacznej długości.
Woda, która łączy ludzi
Dawno, dawno temu za morzami, za górami mieszkała urocza dziewczyna Celina. Miała ona chorą matkę. W chałupie panowała bieda, a kto ze znających się na zielarstwie przychodził do domu Celiny i patrzał na matkę, mówił że ratunku już dla niej nie ma. Chyba, że ktoś poszedłby do Krainy Wiatru i nabrał wody z krystalicznego źródła… Każdy jednak mówił o tym tak, jakby było to niemożliwe. Z dnia na dzień matka Celiny coraz bardziej opadała z sił i wiła się w bólu. W końcu zdesperowana Celina powiedziała:
- Nie mogę już patrzeć, matko, na twe boleści. Wolę poszukać drogi do Krainy Wiatru i choć spróbować ci pomóc niż siedzieć w chacie po próżnicy.
- Celino, nie wybieraj się w tę drogę, bo długa ona i znojna, a król Krainy Wiatru nie jest łaskawy. Zostań ze mną do mej śmierci.
Zapłakała gorzko Celina, objęła matkę i powiedziała:
- Nie zniosę bezczynności. Poproszę sąsiadkę by cię doglądała, mateczko. W tej chwili wyruszę w drogę.
Uścisnęła matkę i wyszła z chałupy.
Szła, szła i szła. Mijała kolejne wsie, miasteczka. Nocowała w stodołach, żywiła się tym, co znalazła po drodze lub co jej ofiarowali życzliwi ludzie. Nie wiedziała ile czasu minęło, ale sądziła że sporo. Było jej coraz zimniej, im dalej kierowała się na północ. Zapytała w końcu napotkanego po drodze człowieka:
- Daleko do Krainy Wiatru?
- Widzisz tamtą górę?
Dziewczyna skinęła głową.
- Gdy wejdziesz na jej szczyt, to przed tobą będzie rozpościerała się Kraina Wiatru. Uważaj jednak na króla krainy. Nie lubi on gości w swoim królestwie.
Dziewczyna zaczęła wspinać się pod górę. Dął przeraźliwy wiatr. W połowie drogi na szczyt zobaczyła chatkę. Pomyślała, że zapuka do niej i poprosi o kromkę chleba, bo głód zaczął jej doskwierać. Drzwi otworzył jej piękny młodzieniec o imieniu Konstanty. Celina poprosiła go o kromkę chleba, a on zaprosił ją do chaty. Dziewczyna zobaczyła, że w rogu chaty stoi łózko, a w nim leży staruszka i pojękuje.
Pozdrowiła ją, a ta odrzekła:
- Witaj Celino. Co cię tu sprowadza?
- Idę do Krainy Wiatru po wodę z krystalicznego źródełka, która uzdrowi moją matkę.
Konstanty i jego matka tylko jęknęli na to.
- Nie uda ci się to. Wejście do krainy jest bardzo strzeżone, a król jest tak zły, że nie zrozumie, iż potrzebujesz wody. Próbowałem kilka razy dostać się tam, ale to opuszczała mnie odwaga, to łapali mnie strażnicy i odprowadzali do domu. Nie spróbuję więcej, bo zagrozili, że odstawią mnie przed oblicze króla Krainy Wiatru. Nie zaryzykuję życia.
- A ja zaryzykuję. Co to za życie bez mej mateczki?
Celina pożegnała się i ruszyła dziarsko w drogę.
- Zaczekaj- zawołał Konstanty- zawstydziłaś mnie. Nie powinienem tak szybko rezygnować. W końcu chodzi tu o zdrowie i życie mojej matki. Siadaj na konia, podjedziemy kawałek, a potem uwiążemy go do drzewa.
Podjechali w okolice Krainy Wiatru, jednak nie za blisko, by nie dostrzegli ich strażnicy. Wiatr wiał tak mocno, że ciężko było utrzymać równowagę. Zsiedli z konia i poszli pieszo. Skulili się i czekali do zmroku, by pokonać mury. Widzieli strażników, którzy próbowali pilnować murów, ale widać, że nie mogli doczekać się końca stróżowania. Raz po raz zerkali w kierunku słońca i czekali aż schowa się za horyzontem. W końcu doczekali się. Strażnicy udali się w głąb krainy, a Celina i Konstanty ruszyli ku murom. Konstanty podsadził Celinę, a ona podała mu rękę. W ten sposób dostali się na mury. Trudno było im utrzymać równowagę tak silne było wietrzysko, dlatego szybko zeskoczyli z nich na ziemię. W huku wiatru nie było słychać szumu strumienia z krystaliczną wodą. Konstanty jednak uparł się by zmierzać ku górze, bo tam muszą być źródła strumienia. Dziewczyna podążała za nim. Niełatwa to była przeprawa, ale zwieńczona sukcesem. Oczom ich ukazała się woda, która nawet nocą połyskiwała w świetle księżyca jak srebro. Oboje nabrali wody do butelek i czym prędzej oddalili się. Nagle usłyszeli potężny głos:
- Hahaha, nie ujdzie wam to na sucho. Zaraz się wami zajmę.
- To głos króla Krainy Wiatru. Uciekajmy.
Celina i Konstanty wzięli czym prędzej nogi za pas. Uciekali, ale ich bieg przypominał bieg ślimaka. Wiatr skutecznie powstrzymywał ich ruchy.
- Strażnicy, strażnicy! – krzyczał król. Nikt się jednak nie pojawiał, a dwójka bohaterów powoli posuwała się do przodu. Dotarli do muru. Ledwie udało im się go pokonać, a pojawił się koń. Wsiedli na niego i podążali ku chacie Konstantego.
- Dlaczego wzmaga się wiatr, a nikogo nie widać, że nas goni?
- Króla Krainy Wiatru nikt nie widział. On jest wiatrem i jeśli czujemy, że wieje coraz mocniej, to znaczy, że się zbliża. Jeśli zawieje zbyt mocno, możemy spaść z konia i stoczyć się w przepaść. Nie przeżyjemy. Zobacz, ile tam kamieni.
Celina nawet nie próbowała się obejrzeć, bo i tak ledwie trzymała się Konstantego, koń z trudem dawał radę pokonywać drogę. W końcu dosięgnęli szczytu i został im niewielki odcinek do chaty. Wkrótce dopadli do niej i zamknęli drzwi od środka. Wiatr nadal wiał.
„Były to owe świszczące poszumy, co hulały wkoło domu, jakby jakiś niewidzialny olbrzym bił w mury i okna, usiłując rozwalić dom. Ale miało się pewność, że się do wnętrza mimo wszystko nie dostanie, a przy tym uczucie, że dobrze tu, bezpiecznie i zacisznie, w tym pokoju z ciepłym ogniem na kominku.” - fragment opisujący wiatr na wrzosowisku w lekturze.
Konstanty dał matce wody ze źródła.
- Dopiąłeś swego. Król wiatru jednak tak szybko nie odpuści. Ciekawe, czy chata wytrzyma?
Wiatr wiał i wiał. Dom jednak był dobrze wykonany, bo ani drgnął. W chacie jednak zaczęło brakować jedzenia, za to matka Konstantego najpierw przestała odczuwać ból, a rano wstała z łóżka.
- Poczekajmy jeszcze trochę z głodu nie umrzemy, a może przestanie wiać- powiedziała.
Celina jednak zaznaczyła, że czeka do następnego ranka i jeśli nie przestanie wiać, to i tak uda się w drogę. Przespali noc, a gdy się obudzili, wiatru nie było już słychać. Odpuścił zniechęcony i odleciał do swego królestwa.
Matka i Konstanty zaproponowali, że odwiozą Celinę do domu.
- To dzięki tobie wyzdrowiałam. To ty dodałaś mojemu synowi odwagi. Tak Ci podziękujemy, że odwieziemy Cię do domu.
Zaprzęgli konia i udali się w drogę.
Minął tydzień zanim dotarli do chaty Celiny. Matka nie jadła, nie piła, nie odzywała się. Celina po kropelce podawała jej wodę z krystalicznego źródełka. Następnego dnia matka odezwała się, za dwa dni już wstała z łóżka. A za tydzień wyprawiono wesele Celiny i Konstantego, na którym obie matki tańczyły do białego rana.
Od jakiegoś czasu interesuje mnie cykl Kolba, trochę czytałam na ten temat, ale dopiero Twoja lekcja uświadomiła mi, o co w tym chodzi; dziękuję. Twoje zajęcia uważam za ciekawe a przede wszystkim bardzo efektywne, angażujące uczniów. Na swoich lekcjach wykorzystuję elementy oceniania kształtującego, więc myślę, że poradziłabym sobie z przygotowaniem scenariusza. Twój scenariusz jest bardzo precyzyjny i może mi posłużyć jako wzór. Chyba spróbuję tej metody.
OdpowiedzUsuńDziękuję😁 Liczę, że podzielisz się swoim pomysłem i cieszę się, że pomoglam. Ocenianie ksztalt. sprawi, że nie będzie to dla Ciebie nowością. Powiedziałam moim uczniom, że na tej lekcji uczę się pracy nową metodą, to podpytywali mnie o to co jest nowego. Nie zauważyli wielkiej różnicy😁
Usuń