W rozmowach słyszę wypowiadane z tęsknotą słowa: kiedyś to byli nauczyciele. Gdy pytam rozmówców kim byli, okazuje się, że były to osoby używające linijki do wymierzenia "łapy," osoby nękające psychicznie i wymagające ponad możliwości uczniowskie.
Tęsknota za takimi ludźmi jest wprost proporcjonalna do strachu, który opanowywał człowieka, powodował, że przed lekcjami "śniadanie nie smakowało..." Wielu ludzi uważa, ze surowy nauczyciel zostanie zapamiętany na dłużej. Wiedza, którą przekaże na pewno bardziej będzie zapamiętana.
Jak jest teraz? Obserwując i przysłuchując się rozmowom ludzi związanych z nauczycielstwem lub ludzi posyłających dzieci do szkoły, słyszę wiele nieprzychylnych opinii na temat nauczycieli. Rzeka negatywnych opinii płynie także podczas wypowiadania się na temat zasadności strajku nauczycieli.
W jednej ze szkół nauczyciel zapytał ucznia na lekcji "A wykur..ić ci?", innym razem zakomunikował uczniowi "Masz przeje...ane." W innej szkole nauczyciel wf-u nie pojawia się na lekcjach o 7.10, przychodzi ok. 7.50 by rozliczyć uczniów z obecności na lekcji. Kolejny przykład to nauczycielka, która obiecała, że postawi kilka jedynek na półrocze, żeby zyskać szacunek uczniów. Znam też przykład dyrektorki, która o uczniu w depresji powiedziała do kolegów tegoż w klasie "Nie potrzebujemy go w naszej szkole, bo jest słaby."
Myślę, że tacy ludzie powinni się głęboko zastanowić nad pracą w zawodzie nauczyciela. Jestem za tym, aby studia pedagogiczne były dla tych osób, które przejdą szczegółowe badania psychologiczne. Być może na tym etapie udałoby się powstrzymać tych, którzy szacunek wymuszają strachem. W Polsce kierowcy przechodzą badania psychologiczne, a nauczyciele nie. W naszym kraju na studia pedagogiczne dostanie się każdy, kto chce, a prawie każdy jest też w stanie je ukończyć.
"Weź zrób mi 3 w 1"- usłyszałam podczas telefonicznego zgłoszenia rodzicowi oszustwa, którego dokonała córka. Rodzic rzucił do mnie "Poczeka pani" i ustalał inne rzeczy. Wytrzymałam minutę i rozłączyłam się. Pewnie niektórzy stwierdzą, że mało to profesjonalne, ale moja granica wytrzymałości osiągnęła moment krytyczny. Mama dziewczynki oddzwoniła i przeprosiła mnie, ale zastanowiło mnie to, że gdyby nauczyciel mojego dziecka dzwonił do mnie w sprawie oszustwa nie byłabym w stanie podjąć decyzji na temat wypicia kawy 3 w 1 czy herbaty. Tym mało frasobliwym zachowaniem kobieta udowodniła mi, że problem oszustwa dokonanego przez jej córkę na terenie szkoły jest moim problemem, a nie jej.
Inna sytuacja, która dotknęła moją koleżankę po fachu to pytanie zadane jej przez mamę wychowanka: Jakie kary stosowane są w stosunku do nauczycieli? Matka ucznia szukała sprawiedliwości, bo jej syn został zatrzymany przez nauczycielkę na korytarzu, gdy biegał. Od razu przyszło nam do głowy, że mogło jej chodzić o kary finansowe lub pozbawienia wolności.
Przed wycieczką zakomunikowałam rodzicom, że chciałabym zebrać telefony o 22. Zapytałam czy rodzice zgadzają się na to, wszyscy się zgodzili. Kilka dni po wycieczce dowiedziałam się, że 2 mamy w rozmowie wpadły na pomysł, że na następną wycieczkę dadzą po 2 telefony swoim dzieciom- jeden zostanie zabrany przez nauczycielkę, a z drugiego będzie można korzystać.
Każdy z nas mógłby mnożyć przykłady słabych nauczycieli i kiepskich rodziców. Nic to jednak nie da. Tęsknota rodziców za bijącym i poniżającym nauczycielem powoduje wśród niektórych z nich chęć zmierzenia się z problemem po latach. "Biorą się" za nauczycieli, którzy winni są temu, że dziecko nie wita się na ulicy, za tych również, którzy nie nauczyli znaku krzyża i za tych, co wstawiają ocenę niedostateczną, a także za tych, którzy nie nauczyli sznurować butów. Natomiast nauczyciele "odbijają sobie" za poniżanie, wymaganie, brak uznania.
Co łączy słabych nauczycieli i kiepskich rodziców? Brak szacunku.
Co zrobić w tej sytuacji? Myślę, że trzeba rozmawiać i uświadamiać rodzicom rolę nauczyciela. Mogą to robić wychowawcy na zebraniach, ale też nie zawadziłyby wspólne spotkania dyrekcji i nauczycieli z rodzicami prowadzące do poszukiwania wspólnych rozwiązań i na zasadzie partnerstwa wzmocnienia roli nauczyciela w szkole. Warunkiem jest wola obu stron. Warto też by nauczyciele uświadomili sobie, że na szacunek trzeba zapracować, choć nie zawsze się udaje. Zdaję sobie sprawę, że problem nie zniknie od razu, ale może po prostu spróbujmy SZANOWAĆ SIĘ od teraz, czyli traktować w taki sposób innych, w jaki chcielibyśmy być sami traktowani.
Tęsknota za takimi ludźmi jest wprost proporcjonalna do strachu, który opanowywał człowieka, powodował, że przed lekcjami "śniadanie nie smakowało..." Wielu ludzi uważa, ze surowy nauczyciel zostanie zapamiętany na dłużej. Wiedza, którą przekaże na pewno bardziej będzie zapamiętana.
Jak jest teraz? Obserwując i przysłuchując się rozmowom ludzi związanych z nauczycielstwem lub ludzi posyłających dzieci do szkoły, słyszę wiele nieprzychylnych opinii na temat nauczycieli. Rzeka negatywnych opinii płynie także podczas wypowiadania się na temat zasadności strajku nauczycieli.
W jednej ze szkół nauczyciel zapytał ucznia na lekcji "A wykur..ić ci?", innym razem zakomunikował uczniowi "Masz przeje...ane." W innej szkole nauczyciel wf-u nie pojawia się na lekcjach o 7.10, przychodzi ok. 7.50 by rozliczyć uczniów z obecności na lekcji. Kolejny przykład to nauczycielka, która obiecała, że postawi kilka jedynek na półrocze, żeby zyskać szacunek uczniów. Znam też przykład dyrektorki, która o uczniu w depresji powiedziała do kolegów tegoż w klasie "Nie potrzebujemy go w naszej szkole, bo jest słaby."
Myślę, że tacy ludzie powinni się głęboko zastanowić nad pracą w zawodzie nauczyciela. Jestem za tym, aby studia pedagogiczne były dla tych osób, które przejdą szczegółowe badania psychologiczne. Być może na tym etapie udałoby się powstrzymać tych, którzy szacunek wymuszają strachem. W Polsce kierowcy przechodzą badania psychologiczne, a nauczyciele nie. W naszym kraju na studia pedagogiczne dostanie się każdy, kto chce, a prawie każdy jest też w stanie je ukończyć.
"Weź zrób mi 3 w 1"- usłyszałam podczas telefonicznego zgłoszenia rodzicowi oszustwa, którego dokonała córka. Rodzic rzucił do mnie "Poczeka pani" i ustalał inne rzeczy. Wytrzymałam minutę i rozłączyłam się. Pewnie niektórzy stwierdzą, że mało to profesjonalne, ale moja granica wytrzymałości osiągnęła moment krytyczny. Mama dziewczynki oddzwoniła i przeprosiła mnie, ale zastanowiło mnie to, że gdyby nauczyciel mojego dziecka dzwonił do mnie w sprawie oszustwa nie byłabym w stanie podjąć decyzji na temat wypicia kawy 3 w 1 czy herbaty. Tym mało frasobliwym zachowaniem kobieta udowodniła mi, że problem oszustwa dokonanego przez jej córkę na terenie szkoły jest moim problemem, a nie jej.
Inna sytuacja, która dotknęła moją koleżankę po fachu to pytanie zadane jej przez mamę wychowanka: Jakie kary stosowane są w stosunku do nauczycieli? Matka ucznia szukała sprawiedliwości, bo jej syn został zatrzymany przez nauczycielkę na korytarzu, gdy biegał. Od razu przyszło nam do głowy, że mogło jej chodzić o kary finansowe lub pozbawienia wolności.
Przed wycieczką zakomunikowałam rodzicom, że chciałabym zebrać telefony o 22. Zapytałam czy rodzice zgadzają się na to, wszyscy się zgodzili. Kilka dni po wycieczce dowiedziałam się, że 2 mamy w rozmowie wpadły na pomysł, że na następną wycieczkę dadzą po 2 telefony swoim dzieciom- jeden zostanie zabrany przez nauczycielkę, a z drugiego będzie można korzystać.
Każdy z nas mógłby mnożyć przykłady słabych nauczycieli i kiepskich rodziców. Nic to jednak nie da. Tęsknota rodziców za bijącym i poniżającym nauczycielem powoduje wśród niektórych z nich chęć zmierzenia się z problemem po latach. "Biorą się" za nauczycieli, którzy winni są temu, że dziecko nie wita się na ulicy, za tych również, którzy nie nauczyli znaku krzyża i za tych, co wstawiają ocenę niedostateczną, a także za tych, którzy nie nauczyli sznurować butów. Natomiast nauczyciele "odbijają sobie" za poniżanie, wymaganie, brak uznania.
Co łączy słabych nauczycieli i kiepskich rodziców? Brak szacunku.
Co zrobić w tej sytuacji? Myślę, że trzeba rozmawiać i uświadamiać rodzicom rolę nauczyciela. Mogą to robić wychowawcy na zebraniach, ale też nie zawadziłyby wspólne spotkania dyrekcji i nauczycieli z rodzicami prowadzące do poszukiwania wspólnych rozwiązań i na zasadzie partnerstwa wzmocnienia roli nauczyciela w szkole. Warunkiem jest wola obu stron. Warto też by nauczyciele uświadomili sobie, że na szacunek trzeba zapracować, choć nie zawsze się udaje. Zdaję sobie sprawę, że problem nie zniknie od razu, ale może po prostu spróbujmy SZANOWAĆ SIĘ od teraz, czyli traktować w taki sposób innych, w jaki chcielibyśmy być sami traktowani.
Komentarze
Prześlij komentarz